sobota, 17 kwietnia 2010

Reykjavík

Oto jedna z niewielu moich kartek otrzymanych w ramach Postcrossingu. Widok przepiękny, z początku myślałem że to jakiś fotomontaż, ale znalazłem gdzieś w sieci podobne ujęcie. Stolica Islandii, a ludności (130 tys.) ma prawie o połowę mniej niż moje miasto powiatowe :) Ale powierzchnię już o ponad 100 km większą. Ogólnie Islandia kojarzy mi się z księżycowym krajobrazem, z bankrutującym krajem któremu kryzys mocno dał popalić, z wulkanem Eyjafjoell który ostatnio się obudził i mocno namieszał, no i z kilkoma starymi znajomymi którzy siedzą tam od dłuższego czasu i nie chcą wracać, mimo iż ponoć kraj zbankrutował.





Polska Wikipedia podaje, że w Reykjavíku znajduje się klub piłkarski o nazwie Africa Reykjavík. Ciekawą i adekwatną do klimatu sobie nazwę wymyślili, nie ma co:) Swoją drogą nie mogę jednak nic więcej znaleźć w sieci na temat tego klubu, a wiadomo że trzeba uważać na to co się czyta w Wikipedii.

piątek, 16 kwietnia 2010

Münster

Ten tydzień obfity jest w kartki zagraniczne. Była i Austria, i Szwajcaria, Białoruś (przepiękne kartki z byłych polskich terenów od Eleny), Izrael, Turcja, Portugalia... W sumie kilkadziesiąt nowych egzemplarzy. Ogólnie to mam szalony plan żeby zeskanować wszystkie swoje pocztówki i zamieścić w jakiejś Picasie czy czymś takim, o ile wcześniej skaner mi nie padnie. Może znacie jakieś darmowe tego typu strony z dużą pojemnością?


Dziś dwie pocztówki z niemieckiego miasta Münster (w polskiej wersji - Monastyr) w Westfalii. Ładne miasteczko z klimatyczną starówką i dużą ilością zabytków, które zasłynęło ostatnimi czasy z powodu czarnego łabędzia, który zakochał się.... w rowerze wodnym :-) Prawda że to romantyczne? ;-)



czwartek, 15 kwietnia 2010

Jak to się zaczęło - czyli takie tam przemyslenia...

Nie pamiętam jaka była pierwsza pocztówka, która wpadła w moje posiadanie. Były to lata 80, więc pewnie jakaś z KAW albo Wydawnictwa RUCH :-) Pamiętam natomiast jakby przez mgłę, że moja siostra miała sporą stertę pocztówek. Były na nich miasta, kwiaty, święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc, malarstwo i wiele innych motywów. Widokówki te zbierał jeszcze mój tata, który w czasach szkolnych był zapalonym rajdowiczem. Zwiedził kawał Polski i sporą część Europy (głównie państwa socjalistyczne, bowiem ciężko wtedy było wyjechać na zachód). Część kartek siostra dostała od babć, cioć, i znajomych. Również rodzinne wakacje, wycieczki szkolne i inne wyjazdy (np. wyjazdy rodziców w podróże służbowe), czy zwykły spacer popołudniowy po osiedlu (z kioskiem "Ruchu" po drodze) były okazją do zakupu przez rodziców nowych widokówek dla córki. Wtedy jednak widokówki jeszcze za bardzo mnie nie interesowały (wolałem znaczki pocztowe). Jednak ten właśnie zbiorek mojej siostry później stał się zalążkiem mojej kolekcji. W zbiorku tym sporo było pocztówek radzieckich, bowiem dziadek pochodzi z Kresów Wschodnich. Przed wojną była to Polska, po wojnie Związek Radziecki, a teraz Białoruś. Wtedy jeszcze utrzymywaliśmy bliższy kontakt z tamtejszą rodziną. Przysyłali też pocztówki. Moja babcia również trochę zbierała pocztówki. Przywoziła bowiem z ZSRR elegancko wydane serie widokówek w obwolutach, które jej później podkradałem.



W zasadzie to nie pamiętam, kiedy postanowiłem, że będę zbierał widokówki na poważnie. Był jednak jakiś taki moment, że zebrałem wszystkie pocztówki, jakie były w domu. Siostra, która wyrosła już wtedy z ich zbierania, przestałą się nimi interesować. Przejąłem więc jej zbiór. Zbiór ten w połączeniu z moim zbiorkiem stał się zalążkiem mojej teraźniejszej kolekcji, którą od tej chwili wytrwale uzupełniałem, a była to połowa lat 90. Ze względu na moje duże zainteresowanie turystyką i architekturą (swoją drogą, ciekawe miałem zainteresowania jako 13 letni chłopak), stwierdziłem że będę zbierał pocztówki przedstawiające miasta, miejscowości, a zwłaszcza zabytki kultury. Sporo interesowałem się też malarstwem, zbierałem więc też pocztówki z reprodukcjami obrazów.



Poszerzanie zbiorku zacząłem od widokówek z mojego miasta - Częstochowy. Po pewnym czasie posiadałem już wszystkie, jakie w tamtym czasie można było kupić (a dziś mogę stwierdzić, że wybór był o wiele większy niż obecnie). Następnie dowiedziałem się o pewnym antykwariacie w moim mieście, gdzie za naprawdę niewielkie pieniądze można było (i można do dnia dzisiejszego!) kupić widokówki z całego świata! Od tej pory, przez ładnych parę lat wszystkie pieniądze traciłem właśnie tam. Do tego dochodziły widokówki z wyjazdów wakacyjnych, wycieczek szkolnych, wyjazdów rodziców itp. Również rodzina i znajomi wiedzieli o moim hobby. Niektórzy starali się pomagać, inni się podśmiewali, jednak wcale się tym nie przejmowałem. Siostra nawet załatwiała mi widokówki od swoich znajomych. Rodzice z początku nawet cieszyli się, że mam takie hobby, a przynajmniej nie przeszkadzali. Jednak jak dowiedzieli się, ile pieniędzy zostawiam w antykwariacie, zaczęli się trochę krzywić. Również podczas wyjazdów rodzinnych zepsułem rodzicom sporo krwi, bo musiałem zwiedzić każdy napotkany punkt z pocztówkami. Z czasem przywykli, by po paru latach zacząć marudzić, że już mam tych pocztówek za dużo, a mój pokój zamienia się w jedno wielkie składowisko. Mama do dziś mówi, żebym się wreszcie tego pozbył, bo ileż to można tego uzbierać. Jednak ze swoich wyjazdów do dziś jako prezenty kupuje mi widokówki :)



Potem doszedł internet. Na początku kupowałem na serwisach aukcyjnych zestawy pocztówek po niskich cenach, by potem skupić się na pojedynczych sztukach widokówek z miast, z których nie posiadałem ani jednej. Potem nawiązałem kontakt z innymi kolekcjonerami i zaczęły się wymiany. Następnie odkryłem postcrossing, jednak będąc przyzwyczajony do wymian większych ilości, zamiast uczestniczyć w tym systemie, starałem się raczej nawiązywać kontakty z ludźmi z całego świata w celu wymiany przynajmniej kilkunastu pocztówek w jednej przesyłce. Jednak wysłałem też kilkanaście pocztówek - tzw. oficjali. Kilkanaście też otrzymałem.



Z początku widokówki trzymałem w pudełkach po butach. Układałem je alfabetycznie, by móc łatwo potem dołożyć nowe egzemplarze. Jednak nie podobało mi się w tym to, że nie można ich było wygodnie oglądać. Dlatego z czasem zacząłem wklejać je do albumów. To był błąd, bo w ten sposób zniszczyłem kilkaset widokówek. Część udało się odzyskać (na szczęście w tamtych czasach były słabej jakości kleje :), jednak sporo uległo zniszczeniu, i do tej pory uważam to za największy błąd w całej przygodzie ze zbieraniem. Dziś widokówki przechowuję w segregatorach. Są one przyczepione do kartek papieru za pomocą nacięć które robię w nich żyletką w dwóch miejscach gdzie znajdują się rogi widokówek (a dokładniej - prawy górny róg i lewy dolny róg). Następnie wsuwam widokówki w te nacięcia. Dzięki temu taką kartkę A4 zawierającą 2 przyczepione widokówki można schować do koszulki a całość do segregatora. Widokówki się w żaden sposób nie niszczą, i można je wygodnie oglądać niczym album ze zdjęciami. W jednym segregatorze mieści się około 300 pocztówek. Metoda ta nie jest droga, bo ryza papieru 500 szt. to kosz około 10 zł, segregator na 300 sztuk widokówek to około 6 zł, paczka koszulek 100 szt. to koszt od 5 do 8 zł (w zależności od jakości, ja preferuję Esselite).



Przez cały czas widokówki segregowałem alfabetycznie. Jednak jakiś czas temu zacząłem segregować je zgodnie z aktualnym podziałem administracyjnym danego państwa. Do tej pory w ten sposób ułożyłem widokówki z województwa opolskiego i śląskiego, i z Austrii. Jeszcze więc mnóstwo pracy przede mną, ale pozwoli mi to usystematyzować zbiór i dzięki temu dowiem się, z jakich miejsc jeszcze muszę zdobyć widokówki. Kiedyś chciałem mieć co najmniej jedną widokówkę z każdej polskiej gminy. Jednak nie będzie to takie łatwe, bo jak w gminie nie ma żadnej atrakcji turystycznej to pocztówek się stamtąd po prostu nie wydaje. Pocieszający jest fakt, że coraz więcej urzędów gmin i starostw powiatowych wydaje widokówki w ramach promocji, głównie ze środków unijnych.



Nie zamierzam jak na razie zawieszać lub rezygnować ze zbierania pocztówek. Fakt, że miejsca na nie coraz mniej i coraz ciężej jest to wszystko ogarnąć ze względu na ilość. W dodatku wolnego czasu jest też coraz mniej, a będzie go jeszcze mniej (jeszcze w tym miesiącu zostanę ojcem). Kiedyś właściciel antykwariatu, o którym pisałem wyżej zapytał się mnie, po co ja to wszystko zbieram, i czy nie lepiej by było jakbym skupił się na jednej tematyce. W końcu nigdy nie zbiorę wszystkich widokówek świata. Dużo racji jest w tym co mówił, jednak mnie nie o to chodzi. Widokówki i praca przy nich to mój sposób na oderwanie się od codzienności, a przy okazji spora wiedza o geografii, historii, kulturze i sztuce. I o to tu głównie w tym wszystkim chodzi.





Jedna z pierwszych moich kartek. Została wysłana w 1977 roku przez moich rodziców do mojej ciotki z okazji imienin, a potem padła łupem mojej siostry. Mimo, że nie zbieram kartek okolicznościowych, to tą bardzo lubię.