niedziela, 5 grudnia 2010

Turku (Finlandia)

Pocztówka z tagu kościołowego. Przedstawia kościół św. Michała, zbudowany w 1905 roku w stylu neogotyckim. I w zasadzie tyle by można napisać na temat tego kościoła. A samo miasto? Bogata historia i duża ilość zabytków (m.in. Zamek Turunlinna z 1150 roku – najstarszy znany zamek w Finlandii czy Åbo Akademi - najstarszy fiński uniwersytet), a także wiele innych atrakcji (np. park Muminków) sprawiają, że Turku należy do największych turystycznych atrakcji Finlandii.


Gruyères (Szwajcaria)

No dobra, dosyć obijania się i zaniedbywania bloga, czas wrzucać i opisywać pocztówki, bo przybywa ich coraz więcej każdego dnia, a ja mam ambitny plan żeby to wszystko zeskanować. Ta kartka pochodzi ze szwajcarskiego Gruyères - małej miejscowości w alpejskim kantonie Fryburg. Nazwa miasteczka pochodzi od żurawia (po francusku grue to żuraw) z herbu hrabiowskiego rodu dawnych właścicieli tegoż zamku. Stąd też wzięła się nazwa jednego z najlepszych szwajcarskich serów - Gruyere. Znalazłem nawet w sieci stronę, gdzie dość szczegółowo opisano proces produkcji tego sera. Widokówka przedstawia zamek i szczyt Moléson. Jeśli chodzi o zamek, to łączy on chyba wszystkie style architektoniczne, jakie występowały do XIX w. Sam zamek wybudowano w XIII w. (czas gotyku), część mieszkalna pochodzi z XVI w. (renesans), a wnętrza są barokowe. Zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz zamek był przebudowywany w XIX w. Bardzo lubię takie alpejskie miasteczka w Szwajcarii czy w Austrii (którą się szczególnie zainteresowałem w ostatnim czasie).

wtorek, 10 sierpnia 2010

Złoty Potok

Ta jurajska miejscowość w powiecie częstochowskim nosi obecną nazwę dopiero od 2000 roku. Do tego czasu nazywała się... Potok Złoty, jednak zarówno miejscowi jak i tubylcy i tak używali nazwy Złoty Potok. Stąd ta zmiana. Wieś ta bogata jest w wiele atrakcji. Można powiedzieć, że tylu atrakcji to pozazdrościłoby niejedno miasto. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Miejscowość ta najbardziej znana jest chyba z pobytu jednego z naszych wieszczów, Zygmunta Krasińskiego. Zamieszkiwał on tutejszy dworek przez kilka miesięcy w 1857 roku. Pobyt ten przerwała śmierć jego córki, Elżbiety. Zmarła ona w wielu 4 lat i pochowana została w miejscowym kościele, widocznym na poniższej widokówce. Tragedia ta przerwała pobyt poety w Złotym Potoku. Jednak pozostawił on tutaj po sobie wiele śladów. Poza dworkiem (zdjęcie po prawej w górnym rzędzie na widokówce), w którym mieści się obecnie muzeum poety, Krasiński, zachwycony tutejszą przyrodą ponazywał po swojemu co niektóre miejsca. I tak mamy np. bramę Twardowskiego (bardzo ciekawa wapienna jurajska skała wyglądem przypominający bramę), jest staw Irydion (widoczny na widokówce), są skały nazwane przez poetę Diabelskimi Mostami (zgodnie z legendą pomiędzy nimi zaklinować się miał diabeł, wypatrując Twardowskiego na księżycu). Oprócz Krasińskich, mieszkali w Złotym Potoku także Raczyńscy, do których należał klasycystyczny pałac zbudowany w roku 1856, widoczny na pierwszym zdjęciu na widokówce, obecnie z roku na rok w coraz gorszym stanie technicznym). Z zabytków mamy więc pałac, dworek i kościół. Jednak przewagę ma tu przyroda. W miejscowości swe źródła ma rzeka Wiercica. I tutaj również do akcji wkroczył Zygmunt Krasiński. Nazwał on bowiem źródła imieniem swojego syna, również Zygmunta. Nieopodal źródeł Zygmunta biją źródła Elżbiety, nazwane tak na cześć córki poety. Z tych właśnie dwóch źródełek wypływa rzeka Wiercica. Jednak mamy też w Złotym Potoku pięknie nazwane przez Krasińskiego Źródła Spełnionych Marzeń, które według legendy mają po napiciu się wody spełniać marzenia. Poza licznymi ostańcami jurajskimi, jaskiniami i źródłami znajduje się tu też rezerwat "Parkowe" chroniący wiele osobliwości przyrodniczych charakterystycznych tylko dla Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Są też ślady po wczesnośredniowiecznym grodzisku, tzw. "Osiedle Wały". Ogólnie o Złotym Potoku można by pisać i pisać, mimo że miejscowość liczy oficjalnie niewiele ponad tysiąc mieszkańców. Historię ma bogatą, nie tylko związaną z Krasińskim i Raczyńskimi, ale też w czasie II wojny światowej wiele się tu działo. Również smakosze ryb znajdą tu coś dla siebie. W miejscowości już od XIX wieku działa pstrągarnia, założona tu przez Raczyńskich. Można sobie kupić świeżego pstrąga prosto ze stawu albo zjeść go na miejscu w pobliskiej knajpie. Palce lizać! Raz w roku organizowane jest nawet Święto Pstrąga. Obok pstrągarni stoi ciekawy budynek. Patrząc na niego zastanawiamy się, czy jesteśmy w Zakopanem czy w Złotym Potoku. Jest to dawne schronisko PTTK, wyglądem przypominające góralskie chałupy. W czasie II wojny w miejscu tym ukrywali się osoby ścigane przez Niemców. Składowano tu też broń dla miejscowego oddziału Armii Krajowej. Nie wiem czy wymieniłem wszystkie atrakcje i ciekawostki dotyczące tego miejsca, bo jest ich tak wiele, że musiałbym chyba napisać książkę. Zainteresowani niech buszują po sieci i odwiedzają Złoty Potok, najlepiej latem na Święto Pstrąga albo na Jurajskie Lato Filmowe, gdzie na świeżym powietrzu i na łonie pięknej przyrody można pooglądać filmy i spotkać znanych aktorów (co roku w czerwcu).



Pocztówka wydana przez wydawnictwo Dikappa z Dąbrowy Górniczej.

sobota, 17 kwietnia 2010

Reykjavík

Oto jedna z niewielu moich kartek otrzymanych w ramach Postcrossingu. Widok przepiękny, z początku myślałem że to jakiś fotomontaż, ale znalazłem gdzieś w sieci podobne ujęcie. Stolica Islandii, a ludności (130 tys.) ma prawie o połowę mniej niż moje miasto powiatowe :) Ale powierzchnię już o ponad 100 km większą. Ogólnie Islandia kojarzy mi się z księżycowym krajobrazem, z bankrutującym krajem któremu kryzys mocno dał popalić, z wulkanem Eyjafjoell który ostatnio się obudził i mocno namieszał, no i z kilkoma starymi znajomymi którzy siedzą tam od dłuższego czasu i nie chcą wracać, mimo iż ponoć kraj zbankrutował.





Polska Wikipedia podaje, że w Reykjavíku znajduje się klub piłkarski o nazwie Africa Reykjavík. Ciekawą i adekwatną do klimatu sobie nazwę wymyślili, nie ma co:) Swoją drogą nie mogę jednak nic więcej znaleźć w sieci na temat tego klubu, a wiadomo że trzeba uważać na to co się czyta w Wikipedii.

piątek, 16 kwietnia 2010

Münster

Ten tydzień obfity jest w kartki zagraniczne. Była i Austria, i Szwajcaria, Białoruś (przepiękne kartki z byłych polskich terenów od Eleny), Izrael, Turcja, Portugalia... W sumie kilkadziesiąt nowych egzemplarzy. Ogólnie to mam szalony plan żeby zeskanować wszystkie swoje pocztówki i zamieścić w jakiejś Picasie czy czymś takim, o ile wcześniej skaner mi nie padnie. Może znacie jakieś darmowe tego typu strony z dużą pojemnością?


Dziś dwie pocztówki z niemieckiego miasta Münster (w polskiej wersji - Monastyr) w Westfalii. Ładne miasteczko z klimatyczną starówką i dużą ilością zabytków, które zasłynęło ostatnimi czasy z powodu czarnego łabędzia, który zakochał się.... w rowerze wodnym :-) Prawda że to romantyczne? ;-)



czwartek, 15 kwietnia 2010

Jak to się zaczęło - czyli takie tam przemyslenia...

Nie pamiętam jaka była pierwsza pocztówka, która wpadła w moje posiadanie. Były to lata 80, więc pewnie jakaś z KAW albo Wydawnictwa RUCH :-) Pamiętam natomiast jakby przez mgłę, że moja siostra miała sporą stertę pocztówek. Były na nich miasta, kwiaty, święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc, malarstwo i wiele innych motywów. Widokówki te zbierał jeszcze mój tata, który w czasach szkolnych był zapalonym rajdowiczem. Zwiedził kawał Polski i sporą część Europy (głównie państwa socjalistyczne, bowiem ciężko wtedy było wyjechać na zachód). Część kartek siostra dostała od babć, cioć, i znajomych. Również rodzinne wakacje, wycieczki szkolne i inne wyjazdy (np. wyjazdy rodziców w podróże służbowe), czy zwykły spacer popołudniowy po osiedlu (z kioskiem "Ruchu" po drodze) były okazją do zakupu przez rodziców nowych widokówek dla córki. Wtedy jednak widokówki jeszcze za bardzo mnie nie interesowały (wolałem znaczki pocztowe). Jednak ten właśnie zbiorek mojej siostry później stał się zalążkiem mojej kolekcji. W zbiorku tym sporo było pocztówek radzieckich, bowiem dziadek pochodzi z Kresów Wschodnich. Przed wojną była to Polska, po wojnie Związek Radziecki, a teraz Białoruś. Wtedy jeszcze utrzymywaliśmy bliższy kontakt z tamtejszą rodziną. Przysyłali też pocztówki. Moja babcia również trochę zbierała pocztówki. Przywoziła bowiem z ZSRR elegancko wydane serie widokówek w obwolutach, które jej później podkradałem.



W zasadzie to nie pamiętam, kiedy postanowiłem, że będę zbierał widokówki na poważnie. Był jednak jakiś taki moment, że zebrałem wszystkie pocztówki, jakie były w domu. Siostra, która wyrosła już wtedy z ich zbierania, przestałą się nimi interesować. Przejąłem więc jej zbiór. Zbiór ten w połączeniu z moim zbiorkiem stał się zalążkiem mojej teraźniejszej kolekcji, którą od tej chwili wytrwale uzupełniałem, a była to połowa lat 90. Ze względu na moje duże zainteresowanie turystyką i architekturą (swoją drogą, ciekawe miałem zainteresowania jako 13 letni chłopak), stwierdziłem że będę zbierał pocztówki przedstawiające miasta, miejscowości, a zwłaszcza zabytki kultury. Sporo interesowałem się też malarstwem, zbierałem więc też pocztówki z reprodukcjami obrazów.



Poszerzanie zbiorku zacząłem od widokówek z mojego miasta - Częstochowy. Po pewnym czasie posiadałem już wszystkie, jakie w tamtym czasie można było kupić (a dziś mogę stwierdzić, że wybór był o wiele większy niż obecnie). Następnie dowiedziałem się o pewnym antykwariacie w moim mieście, gdzie za naprawdę niewielkie pieniądze można było (i można do dnia dzisiejszego!) kupić widokówki z całego świata! Od tej pory, przez ładnych parę lat wszystkie pieniądze traciłem właśnie tam. Do tego dochodziły widokówki z wyjazdów wakacyjnych, wycieczek szkolnych, wyjazdów rodziców itp. Również rodzina i znajomi wiedzieli o moim hobby. Niektórzy starali się pomagać, inni się podśmiewali, jednak wcale się tym nie przejmowałem. Siostra nawet załatwiała mi widokówki od swoich znajomych. Rodzice z początku nawet cieszyli się, że mam takie hobby, a przynajmniej nie przeszkadzali. Jednak jak dowiedzieli się, ile pieniędzy zostawiam w antykwariacie, zaczęli się trochę krzywić. Również podczas wyjazdów rodzinnych zepsułem rodzicom sporo krwi, bo musiałem zwiedzić każdy napotkany punkt z pocztówkami. Z czasem przywykli, by po paru latach zacząć marudzić, że już mam tych pocztówek za dużo, a mój pokój zamienia się w jedno wielkie składowisko. Mama do dziś mówi, żebym się wreszcie tego pozbył, bo ileż to można tego uzbierać. Jednak ze swoich wyjazdów do dziś jako prezenty kupuje mi widokówki :)



Potem doszedł internet. Na początku kupowałem na serwisach aukcyjnych zestawy pocztówek po niskich cenach, by potem skupić się na pojedynczych sztukach widokówek z miast, z których nie posiadałem ani jednej. Potem nawiązałem kontakt z innymi kolekcjonerami i zaczęły się wymiany. Następnie odkryłem postcrossing, jednak będąc przyzwyczajony do wymian większych ilości, zamiast uczestniczyć w tym systemie, starałem się raczej nawiązywać kontakty z ludźmi z całego świata w celu wymiany przynajmniej kilkunastu pocztówek w jednej przesyłce. Jednak wysłałem też kilkanaście pocztówek - tzw. oficjali. Kilkanaście też otrzymałem.



Z początku widokówki trzymałem w pudełkach po butach. Układałem je alfabetycznie, by móc łatwo potem dołożyć nowe egzemplarze. Jednak nie podobało mi się w tym to, że nie można ich było wygodnie oglądać. Dlatego z czasem zacząłem wklejać je do albumów. To był błąd, bo w ten sposób zniszczyłem kilkaset widokówek. Część udało się odzyskać (na szczęście w tamtych czasach były słabej jakości kleje :), jednak sporo uległo zniszczeniu, i do tej pory uważam to za największy błąd w całej przygodzie ze zbieraniem. Dziś widokówki przechowuję w segregatorach. Są one przyczepione do kartek papieru za pomocą nacięć które robię w nich żyletką w dwóch miejscach gdzie znajdują się rogi widokówek (a dokładniej - prawy górny róg i lewy dolny róg). Następnie wsuwam widokówki w te nacięcia. Dzięki temu taką kartkę A4 zawierającą 2 przyczepione widokówki można schować do koszulki a całość do segregatora. Widokówki się w żaden sposób nie niszczą, i można je wygodnie oglądać niczym album ze zdjęciami. W jednym segregatorze mieści się około 300 pocztówek. Metoda ta nie jest droga, bo ryza papieru 500 szt. to kosz około 10 zł, segregator na 300 sztuk widokówek to około 6 zł, paczka koszulek 100 szt. to koszt od 5 do 8 zł (w zależności od jakości, ja preferuję Esselite).



Przez cały czas widokówki segregowałem alfabetycznie. Jednak jakiś czas temu zacząłem segregować je zgodnie z aktualnym podziałem administracyjnym danego państwa. Do tej pory w ten sposób ułożyłem widokówki z województwa opolskiego i śląskiego, i z Austrii. Jeszcze więc mnóstwo pracy przede mną, ale pozwoli mi to usystematyzować zbiór i dzięki temu dowiem się, z jakich miejsc jeszcze muszę zdobyć widokówki. Kiedyś chciałem mieć co najmniej jedną widokówkę z każdej polskiej gminy. Jednak nie będzie to takie łatwe, bo jak w gminie nie ma żadnej atrakcji turystycznej to pocztówek się stamtąd po prostu nie wydaje. Pocieszający jest fakt, że coraz więcej urzędów gmin i starostw powiatowych wydaje widokówki w ramach promocji, głównie ze środków unijnych.



Nie zamierzam jak na razie zawieszać lub rezygnować ze zbierania pocztówek. Fakt, że miejsca na nie coraz mniej i coraz ciężej jest to wszystko ogarnąć ze względu na ilość. W dodatku wolnego czasu jest też coraz mniej, a będzie go jeszcze mniej (jeszcze w tym miesiącu zostanę ojcem). Kiedyś właściciel antykwariatu, o którym pisałem wyżej zapytał się mnie, po co ja to wszystko zbieram, i czy nie lepiej by było jakbym skupił się na jednej tematyce. W końcu nigdy nie zbiorę wszystkich widokówek świata. Dużo racji jest w tym co mówił, jednak mnie nie o to chodzi. Widokówki i praca przy nich to mój sposób na oderwanie się od codzienności, a przy okazji spora wiedza o geografii, historii, kulturze i sztuce. I o to tu głównie w tym wszystkim chodzi.





Jedna z pierwszych moich kartek. Została wysłana w 1977 roku przez moich rodziców do mojej ciotki z okazji imienin, a potem padła łupem mojej siostry. Mimo, że nie zbieram kartek okolicznościowych, to tą bardzo lubię.

wtorek, 16 marca 2010

Austria - Ybbs an der Donau

Ostatnio zainteresowałem się Austrią. Taki mały kraj, a takie bogactwo kulturowe, historyczne i przyrodnicze (Habsburgowie, Mozart, Alpy, Hitler, walc, Dunaj). Szczególnie zainteresowała mnie położona w Dolnej Austrii Dolina Wachau. Małe, naddunajskie miasteczka z niezliczoną ilością zabytkowych kościołów, klasztorów, i innych zabytków, winiarnie, winnice, małe uliczki, spokój. A wszystko to w linii 40 km. Dolina ta jest wpisana na listę UNESCO.




Jednym z takich uroczych miasteczek jest Ybbs nad Dunajem (Ybbs an der Donau). Poniżej pocztówka z tego miasta.




Obie te pocztówki to część z dzisiejszych "łupów", które znalazłem w skrzynce pocztowej. W sumie dziś otrzymałem 7 pocztówek z Ybbs. Skany tutaj

poniedziałek, 15 marca 2010

Toszek

Witam po dłuższej przerwie. Oto jeden z dzisiejszych łupów. W sumie miejsce to nie znajduje się daleko od Częstochowy, a mimo że okolice dalsze i bliższe mojego miasta mam już objeżdżone co najmniej po kilka razy, to w Toszku jeszcze nie byłem. Już nie raz Toszek stanowił jedną z alternatyw na niedzielny wyjazd z żoną, jednak zawsze wybieraliśmy jakieś inne miejsce. Jak tylko wreszcie odejdzie ta okropna zima, i przyjdzie wiosna, trzeba będzie się tam wybrać.



Zamek został zbudowany w XV w. na miejscu drewnianego grodu. Często był niszczony przez najazdy (np. najazd hustyów w 1429 r.) jak i przez pożary. Często zmieniał też swych właścicieli, z których każdy coś przy nim robił (a to odbudowywał ze zniszczeń, a to coś dobudowywał, a to przebudowywał itp.). Po wojnie zamek był ruiną, ale został częściowo odbudowany w latach 50-60. Obecnie w zamku znajduje się Centrum Kultury, które organizuje bardzo wiele ciekawych imprez (np. turnieje rycerskie, czy...... Oktoberfest!

czwartek, 25 lutego 2010

Mirowski Przełom Warty

Wpis z cyklu "Częstochowa to nie tylko Jasna Góra". Większość turystów, przyjeżdżając do Częstochowy, jej zwiedzanie ogranicza jedynie do Jasnej Góry myśląc, że innych ciekawych atrakcji już tutaj nie ma. I nawet nie wiedzą, jak bardzo się mylą. Jest tu też wiele innych ciekawych miejsc, które warto odwiedzić. Jednym z nich jest prezentowany na poniższych widokówkach Mirowski Przełom Warty i jego walory przyrodnicze. Aby tu trafić, trzeba wsiąść w autobus komunikacji miejskiej i udać się na północno-wschodnie obrzeża miasta, do dzielnicy Mirów. Początkiem przełomu jest tzw. Balikowa skała, zwana też Bramą Mirowską. Jest ona widoczna na pierwszej pocztówce z lewej strony. W średniowieczu na skale tej znajdowała się warownia obronna, na temat której nie wiemy nic poza tym, że w roku 1555 była już opuszczona. Kto i kiedy ją wybudował - nie wiadomo. Z Mirowa można czerwonym szlakiem Jury Wieluńskiej dojść wzdłuż Warty aż do Mstowa, gdzie znajduje się dalsza część Przełomu Warty i kilka ciekawych zabytków sakralnych. Jednak ja polecam spacer, zaczynając właśnie od tej strony Warty, przy której położona jest Balikowa skała, a kończąc we wsi Jaskrów, gdzie mostem przechodzimy na drugą stronę Warty i możemy kontynuować spacer aż do Mstowa, albo wrócić się kawałek do Mirowa, i zwiedzić jeszcze po drodze stadninę koni, oraz położone obok średniowieczne grodzisko "Gąszczyk" i Sanktuarium Ojca Pio na Przeprośnej Górce.


Wszystkie kartki wydane zostały w ramach projektu "Rzeka Warta - warta poznania i ochrony" Projekt ten sfinansował Urząd Miasta Częstochowy, kartki zaprojektował R. Szkiel, a wydane zostały przez Ruch Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych "Przytulia".



Fot. Krzysztof Pierzgalski


Fot. Robert Szkiel


Fot. Marcin Stefańczyk

Kwidzyn

To jeden z dzisiejszych łupów. Nie wiem czemu, ale zawsze myślałem, że nazwa tego miasta położonego w województwie pomorskim brzmi "Kwidzyń". Dopiero niedawno jeden z mieszkańców zwrócił mi delikatnie uwagę, a ja zobowiązałem się, że zapamiętam sobie to raz na zawsze. A miasto ma bogatą historię i wiele ciekawych zabytków, z których najważniejszym jest gotycki zamek kapituły pomezańskiej.



Pocztówka została wydana przez Lokalną Organizację Turystyczną Ziemi Kwidzyńskiej "Liwa".

środa, 24 lutego 2010

Stara Biała

Pocztówki z małych miejscowości są jednymi z moich ulubionych. Może dlatego, że tak mało ich wychodzi i ciężko je zdobyć, oraz tak jak w przypadku poniższej - wydawane są zwykle z jakiejś tam okazji. Gmina Stara Biała położona jest w powiecie płockim (województwo mazowieckie). Posiadam serię bardzo ładnych pocztówek z tej gminy, wydanych z okazji 15 lecia istnienia samorządu terytorialnego. Ta poniższa przedstawia neogotycki kościół p.w. ś.w Jadwigi Śląskiej.


Austria - Burgenland

Dziś kolejna część cyklu "nie byłem, ale może kiedyś będę". Burgenland to kraj związkowy w Austrii ze stolicą w Eisenstadt, graniczący z Węgrami, Słowenią i Słowacją. Region słynie z zamków (np. Halbturn czy Bernstein, z których pocztówki również tu zamieszczę), winnic i bocianów (zwłaszcza miasto Rust). Na terenie landu znajduje się również Jezioro Nezyderskie (zwane też Wiedeńskim Morzem), którego krajobraz kulturowy został wpisany na listę UNESCO.



wtorek, 23 lutego 2010

Bieszczadzkie cerkwie - Smolnik

W zeszłym roku pierwszy raz w życiu byłem w Bieszczadach. Wybraliśmy się z żoną na totalne odludzie, do miejscowości Wetlina. Kwaterę mieliśmy w pamiętającym czasy PRL domu wycieczkowym PTTK. I były to jedne z lepszych wakacji w moim życiu! Miałem okazję być we wszystkich polskich górach, i zdecydowanie stwierdzam że w Bieszczadach mi się podobało najbardziej. Ta tajemniczość połączona z dzikością, przepiękne, wręcz cudne krajobrazy, ślady po wielu narodowościach które zamieszkiwały lub zamieszkują ten teren. Oboje z żoną, opuszczając Bieszczady, zgodnie z łzami w oczach stwierdziliśmy, że jeszcze tu wrócimy, i to nie raz!
Jednak Bieszczady to nie tylko góry. W deszczowe dni zwiedzaliśmy okoliczne miejscowości. Postanowiliśmy większą uwagę zwrócić na liczne tutaj drewniane cerkwie prawosławne. Jedną z nich jest prezentowana na niniejszej widokówce bojkowska cerkiew św. Michała Archanioła we wsi Smolnik, zbudowana w roku 1791. Smolnik jest mała wsią, która w granicach Polski znajduje się dopiero od roku 1951. Wcześniej należała do ZSRR, jednak na skutek umowy o zmianie granic pomiędzy Polską a ZSRR Smolnik razem z kilkoma innymi wsiami został włączony do Polski. Co ciekawe, obecny Smolnik znajduje się w odległości około 1 km od pierwotnej wsi, której zabudowania w 1951 r. zostały rozebrane, a mieszkańcy wysiedleni do ZSRR. Pozostała jedynie właśnie ta cerkiew, którą w omawianym okresie komuniści zamienili na magazyn tworzyw sztucznych. W 1975 roku, po przejściu do parafii rzymskokatolickiej, cerkiew przeszła gruntowny remont wewnętrzny, a w latach 2004-2005 - zewnętrzny.



Zwiedzając bieszczadzkie drewniane świątynie bardzo ucieszył mnie fakt, iż w większości z nich leżą przy wejściu widokówki, które można sobie kupić, wrzucając do puszki "co łaska" :)

Lizbona - Torre de Belém

Wpis będzie z cyklu "nie byłem, ale może kiedyś będę". Poniższą widokówkę kilka lat temu przywiozła mi (podobnie, jak kilkanaście innych) moja siostra. Przedstawia ona jedną z największych atrakcji turystycznych stolicy Portugalii - wieżę Torre de Belém (po polsku Wieża Betlejemska). Nie chcę tutaj przepisywać informacji historycznych z internetu, bo to nie ma sensu. Najciekawsze historie z nią związane to takie, że jest na liście UNESCO, że więziony był tu generał Józef Bem, i że jest ponoć jedyną zachowaną do dziś budowlą w stylu maneulińskim (to taki portugalski późny gotyk z domieszką orientu), o istnieniu którego do dziś nie miałem pojęcia. Oto dowód na to, że zbieranie widokówek kształci :)


Rezerwat Sokole Góry

Na początek będzie lokalnie. Miejsce, które przedstawia poniższa widokówka położone jest kilkanaście kilometrów od Częstochowy, na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, w sąsiedztwie ruin zamku w Olsztynie.





Jest to jedno z popularniejszych miejsc niedzielnego wypoczynku mieszkańców Częstochowy i okolic. Fakt, iż od 1953 roku Sokole Góry stanowią rezerwat przyrody, zupełnie nie przeszkadza grzybiarzom, miłośnikom quadów i grilli na świeżym powietrzu, a także speleologom amatorom. Łatwy dojazd, świeże powietrze, piękne lasy, liczne jaskinie, piesze i rowerowe szlaki turystyczne sprawiają, że w słoneczne dni miejsce to odwiedzają całe rzesze turystów. Rezerwat tworzy grupa wzgórz (Sokola Góra, Pustelnica i Puchacz) pokrytych wapiennymi skałami. Ze szczytu widać ruiny zamku w Olsztynie. Znajduje się tu kilkanaście jaskiń (m.in. Jaskinia Studnisko, która jest najgłębszą jaskinią na Jurze, Jaskinia pod Sokolą Górą, Jaskinia Koralowa, Jaskinia Maurycego i Jaskinia Olsztyńska, o której było głośno wiosną zeszłego roku za sprawą uratowanego przez jurajską grupę GOPR grotołaza z Warszawy, który się tu zaklinował). Jaskinie te są zamieszkiwane przez 8 gatunków nietoperzy.





A to już pocztówka z lat 60 XX wieku przedstawiająca widok na Sokole Góry z zamku w Olsztynie. Jak będę latem w tamtych okolicach, muszę koniecznie znaleźć miejsce, z którego robione było to zdjęcie.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Zaczynamy

Witam wszystkich. To już mój któryś tam blog, ale pierwszy tematyczny. Przy poprzednich wytrwałem dłużej lub krócej, jednak tutaj zapał mam nieco większy, a i ilość materiału, który chciałbym zaprezentować jest też spora. Postanowiłem założyć bloga, by móc w jakiś dodatkowy sposób rozwijać moje pasje, którymi są kolekcjonowanie widokówek, a także turystyka i krajoznawstwo. Wszystko to jest zresztą powiązane, ponieważ z każdej podróży przywożę sterty różnych widokówek, które potem segreguję i układam w segregatorach.


Widokówki zbieram od dziecka, z dłuższymi i krótszymi przerwami. Od tego czasu nazbierała się ich już bardzo duża ilość. Część z nich chciałbym tutaj zaprezentować. Z jaką częstotliwością, zależy od mojego wolnego czasu, którego z racji coraz większych obowiązków mam niestety coraz mniej. Jednak postaram się, by nowe notki pojawiały się w miarę systematycznie i często. Zapraszam do zaglądania tutaj:)